- Temu artykułowi towarzyszy podcast dla radia TOK FM
Wkrótce wakacje i być może nawet urlop! Wszystko wskazuje na to, że mogą to być na tyle drogie wakacje, że urlop, sam w sobie, będzie już egzotyczny.
Ale nadal może być to dobry czas, który sobie dasz. Czas, w którym podróż nie będzie kosztowna, a satysfakcja głęboka i długotrwała.
Proponuję Ci… wiem to mało marketingowa nazwa, ale takie to już jest to biuro podróży… Eudajmonistyczne wakacje stymulujące przywspółczulny układ nerwowy.
Czemu eudajmonia?
Przede wszystkim dlatego, że jest kluczowa dla autentyczności. Ale też dlatego, że może być niezłym pomysłem na życie które ma ZNACZENIE, daje szanse na bycie w zgodzie ze sobą, no i zakłada, że możemy nieskończenie się rozwijać.
A kto się nie rozwija, ten się zwija 😉
Eudajmonia, wprowadzona do naszego świata przez filozofów greckich, oznaczała stan poczucia doskonałości swojego życia, osiągany przez zaspokojenie zarówno potrzeb cielesnych jak i duchowych. Eudajmonia to też stan, w którym człowiek ma świadomość doskonałości swojego życia. Osiągał ją ten, kto na starość – patrząc wstecz – mógł powiedzieć, że przeżył swoje życie we właściwy sposób; że zawsze robił to, co do niego należało, i nie żałuje podejmowanych przez siebie decyzji.
Z pojęcia eudajmonii chętnie korzystają psycholodzy mojego ulubionego nurtu – psychologii pozytywnej.
Martin Seligman bardzo wyraźnie opisał różnice pomiędzy hedonizmem a eudajmonizmem, wprowadzając rozróżnienie przyjemności od gratyfikacji.
Przyjemność wg niego jest chwilowa. Jest bezrefleksyjnym chłonięciem wrażeń. W przypadku urlopu, może to być objazdowa wycieczka, której celem jest zaliczenie jak największej ilości zabytków i widoków, no i rzecz jasna zrobienie kilku tysięcy zdjęć.
Gratyfikacja jest bardziej trwała. Wynika z oddania się bez reszty temu co się robi, zaangażowania w to co robimy, uruchomienia ciekawością i poszukiwania transcendencji. Ma nas ubogacić i zostać z nami na dłużej. W przypadku wakacji, może być to czas zwolnienia biegu życia, czas na rozwój osobisty, medytację, ważną książkę, doświadczenie, kurs, które będą jeszcze długo pracowały w naszych głowach, zmieniając nas choć odrobinę. Tu właśnie jest źródło eudajmonii.
Plaża
Ja bardzo tęsknię za moją eudajmonistyczną plażą. To miejsce, które wymaga trochę wysiłku (eudajmonia taka jest), bo trzeba tam pojechać rowerem. Ale za to daje możliwość, kontemplacji fal bez tłumów wokół, zanurzenia się w lekturze, medytacji pod wydmą, niezwykłego smaku prostego jedzenia wyciągniętego z plecaka (w pobliżu jest tylko las i poligon, więc nie ma co liczyć na smażalnię i lody).
No ale czemu do tego jeszcze przywspółczulny układ nerwowy?
Paul Gilbert (autor jednej z najważniejszych dla mnie książek) sformułował teorię, wg której funkcjonujemy w trzech systemach emocjonalnych:
- System wykrywania zagrożeń i ochrony siebie – to system aktywacji lub hamowania, związany z takimi emocjami jak złość, lęk, obrzydzenie.
- System dążenia i poszukiwania zasobów – to system motywacji, pragnienia, dążenia, konsumowania. Najczęściej czujemy w nim ekscytację, ale też stres gdy nie udaje nam się pozyskać zasobów (pieniędzy, partnerów seksualnych, przyjaciół, kariery). To system, który jest zasilany przez konsumpcjonizm świata, coraz większe potrzeby i porównywanie się z innymi.
- System kojenia i afiliacji – wiąże się z doznawaniem zadowolenia w sytuacjach, w których nic nam nie grozi ani nie dążymy do tego by coś osiągnąć. Jest to źródło takich emocji jak spokój, satysfakcja, poczucie spełnienia, bezpieczeństwa więzi. Zazwyczaj są to emocje łagodne i przepływają przez nas wolniej. Mają jednak niezwykłe i silne działanie – otwierają uwagę, łagodzą lęk, pomagają nam myśleć i zastanawiać się w pozytywniejszy, łagodniejszy sposób z życzliwością dla siebie i innych. Sprawiają, że działamy wolniej i spokojniej.
Z tymi stanami emocjonalnymi wiąże się również wytwarzanie przez nas hormonów i neuroprzekaźników. Ze stanem dążenia najczęściej wiąże się dopamina, która stymuluje ośrodek nagrody w naszych mózgach i wprawia nas w dopaminowy haj, który na swój sposób uzależnia. Możesz to sprawdzić na sobie, gdy już wylądujesz na plaży, a twój smartfon będzie cię kusił kolejną porcją, krótkich filmików. Bo dopamina, to nie tylko polityka, korporacje i giełda.
A wszystko to pobudza współczulny układ nerwowy, ten uruchamia naszą aktywność i w rezultacie włącza pozytywne wzmocnienie, które odczuwamy jako przyjemność. To właśnie nasz mały i duży hedonizm.
Nie zrozumcie mnie źle, hedonizmu też potrzebujemy, chodzi jedynie o zdrowy balans. Balans, którego coraz częściej będziemy potrzebowali szukać, bo biznes współczesnego świata zbudowany jest na tym, żeby stymulować i zwiększać nasze potrzeby i dążenia.
Potrzebujemy balansu
Balansu możemy szukać w systemie kojenia i afiliacji, stymulując nasz przywspółczulny układ nerwowy, który ma za zadanie nas spowolnić, zaprosić do odpoczynku i wyciszenia. Mogą mu towarzyszyć endorfiny, gdy mamy miejsce na życzliwość dla siebie i innych oraz oksytocyna, gdy poczujemy się bezpiecznie, wpuścimy do swojego świata inne osoby, zaufamy im i poczujemy z nimi więź.
Żeby zadbać o swój przywspółczulny układ nerwowy, możesz spróbować zwolnić tempo, trenować uważność, medytować, mniej pragnąć, kontemplować, smakować, zaciekawiać się, mniej mówić, więcej słuchać, więcej być niż mieć. No i oddychać 🙂
Dobrych, uważnych, życzliwych wakacji – na co dzień – Wam życzę!