Już raz, na tej stronie, pisałem o tym specyficznym podejściu do życia, jakim jest posługiwanie się swoimi silnymi stronami – wykorzystywanie ich w pracy, działalności społecznej, w rodzinie. Z tym wiąże się odejście od zgubnej idei, że uczymy się na błędach oraz wyszukujemy i analizujemy to, co można by jeszcze w sobie poprawić. Na tej błędnej idei zbudowana również jest szkoła powszechna i w dużej mierze późniejsza edukacja nieobowiązkowa i zawodowa.
Ten wpis jest uzupełnieniem poprzedniego, ale równie dobrze można przeczytać go jako pierwszy.
Jak wiele tematów, które tu proponuję, jest to również moje własne doświadczenie.
Całkiem niedawno usłyszałem, że gdy jakiś temat mi nie pasuje, to za żadne skarby się w niego nie zaangażuję. Usłyszałem to jako zarzut, ale chyba pierwszy raz tak wyraźnie poczułem pewność i zgodę, że tak jest. Tak! Właśnie, skoro tego nie czuję, nie mam na to „apetytu”, nie cieszy mnie to, to czemu miałbym tracić czas, energię, życie?!
Jasne jest też dla mnie, że nie mogę mieć tylko takich zajęć, które będą prowadziły do spełnienia, ale mogę mieć ich zdecydowaną większość, a te które nie dają flow, mogą być przeze mnie robione na tyle po mojemu, że będzie tam miejsce na radość.
Jakiś przykład?
Prowadzenie warsztatów i sesji indywidualnych, to jest zdecydowanie to działanie, które daje mi siłę. Gdy je skończę mogę nawet czuć zmęczenie fizyczne, ale psychicznie jestem doładowany energią, czuję satysfakcję i często jestem pobudzony intelektualnie do tego, żeby czegoś poszukać w literaturze albo połączyć jakieś metody.
Prowadzenie swojego własnego marketingu i sprzedaży to męka. Myślę, że nawet umiem to robić skutecznie, ale nadal jestem tym znudzony, wyczerpany, a na koniec będę czuł ulgę zamiast satysfakcji. Nie najlepiej to wróży mojemu obrastaniu w bogactwa, ale nadal mogę to robić przyjemnie dla siebie, tak by utrzymać niezbędny poziom. Marketing mogę robić dzieląc się moimi odczuciami i przemyśleniami, a sprzedawać rzeczy, w których skuteczność głęboko wierzę i potrafię je robić. A swoją drogą właśnie pracuję (z satysfakcją) nad testem i kursem na aplikację, więc może będę miał co sprzedawać w sklepie. Sklep też sam postawię, bo to znowu duża radość i nauka 😀
Pozwól, że pozbieram ten temat w całość.
Silne strony to te działania, które sprawiają, że czujesz się silny_na.
Składają się one z 3 elementów:
- Talentów – to jest wrodzone i można świetnie badać, np. testem Gallupa,
- Wiedzy – tego się uczymy
- Umiejętności – tego też możemy się uczyć
Kiedy wiemy, że to jest to?
Marcus Buckingham mówi, że to wtedy kiedy mamy znak – SIGN. Ale nie trzeba umieć odczytywać znaków, które daje nam wszechświat, bo chodzi o akronim. S to Success – czyli to kiedy osiągasz sukces swoim działaniem. Instincts – to instynktowne pragnienie, żeby to robić, a więc także poszukiwać okazji, zmieniać pracę, dążyć. Gronth to rozwój – poczucie, że dzięki flow możesz skoncentrować się na jakiejś rzeczy i czuć szczęście wykonując ją. No i las but nie least – N jak Needs, bo silne strony to te działania, które odpowiadają na twoje potrzeby.
No ale kto ma ocenić co jest moją mocną stroną?
Tylko ty. Nikt inny nie będzie wiedział co czujesz.
Sukces jest tu dość wymierny. Instynkt natomiast powie ci co czujesz przed tą czynnością, Rozwój będzie wiązał się odczuciem satysfakcji w trakcie wykonywania czynności, a zrealizowane potrzeby pozwolą ci poczuć się naprawdę dobrze gdy czynność się zakończy.
Silne strony są więc mocno zależne od twojej świadomości, emocji i potrzeb oraz od uważności na siebie. Ale to już inny temat 🙂