„Też miałem taki, problem jak ty, ale poradziłem sobie z nim i to już jest dawno za mną”

Słyszałeś_łaś kiedyś coś podobnego? A może mówiłeś_łaś to w dobrej wierze, chcąc pokazać na swoim przykładzie, że się da, że jesteś żywym dowodem na to, że ta druga osoba też sobie poradzi ze swoim problemem.

Zobacz proszę, co może się kryć pod takim komunikatem.

Bagatelizowanie. Być może ta osoba zmaga się z tym już od dawna i korzystała z różnych form wsparcia. Być może nie wiesz jak długa jest historia tego zmagania.

Ocenianie. Taki komunikat, choć mówiony w dobrej wierze, może być oceną.  I to taką wydaną z góry. Widzę że nie radzisz sobie, ale ja jestem już gdzie indziej.

Brak empatii. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to empatyczne, to w empatii nie chodzi o to, żeby czuć emocje drugiej osoby wyłącznie przez siebie, przez swój pryzmat doświadczenia „podobnych” sytuacji. Ale jesteście zupełnie inni, twoje doświadczenie jest całkowicie odmienne.  To twój mózg próbuje ci ułatwić, żebyś poradził_ła sobie z tą sytuacją i podaje ci najprostszą ścieżkę – „też to czułem, też tak miałem, rozwiązanie jest takie.”
Empatia jest wtedy, kiedy masz kontakt ze swoimi emocjami i próbujesz poznać i zrozumieć emocje drugiej osoby. Gdy wchodzisz w ten stan masz większą szanse na adekwatną pomoc, która nie musi  wynikać z twoich automatycznych strategii.

Co  można więc zrobić?

Skontaktować się z tym co naprawdę czujesz w tej sytuacji.  Możesz np. się bać, że nie wiesz co odpowiedzieć, że MUSISZ coś zrobić. Być może powiesz wtedy: „Uff, nie wiem co powiedzieć, boję zrobić coś nie tak”.  Jak lęk minie, będzie ci łatwiej towarzyszyć drugiej osobie.

Bezwarunkowo akceptować, emocje i stan drugiej osoby. Tak teraz ma i już.  A jeśli ciebie to wkurza, to pewnie mówi to coś o jakimś kawałku ciebie.

Próbować słuchać i rozumieć od wewnątrz. To trudne, bo nawykowo  rozumiemy od zewnątrz: „Rozumiem co jest z tobą nie w porządku”.
Mój ukochany mistrz – autor, Carl Rogers pisał:

„… kiedy ktoś rozumie, jak to jest być mną, nie chcąc mnie analizować ani oceniać, stwarza tym samym klimat, w którym mogę się rozwijać i kwitnąć”.